2 Obserwatorzy
22 Obserwuję
aiwka

aiwka

Teraz czytam

Przyjaciółka z młodości
Alice Munro
Antologia 100/XX. Tom I
Michał Dymitr Krajewski, Maria Rodziewiczówna, Stanisław Mackiewicz, Maria Konopnicka, Stefan Żeromski, Jan Parandowski, Janusz Korczak, Melchior Wańkowicz, Władysław Stanisław Reymont, Antoni Sobański, Józef Mackiewicz, Ryszard Kapuściński, Antoni Słonimski, Maria Dą
Pobojowisko
Michael Crummey

Wolność

Wolność - Jonathan Franzen Franzen napisał powieść, która mniej więcej do połowy swojej objętości mnie zafascynowała, a od połowy zaczęła rozczarowywać. Zafascynowała rozmachem, obszerną panoramą amerykańskiego społeczeństwa połączona z drobiazgową, budząca zaufanie obserwacją życia na pozór zwyczajnej rodziny pochodzącej z klasy średniej. Tak jakby umiejętnie operował obiektywem kamery - to oddala obraz ukazując panoramę społeczna i polityczną współczesnych stanów Zjednoczonych, to dokręca soczewkę i ogniskuje uwagę czytelnika na kilku bohaterach, których mamy okazję poznać na przestrzeni niemal całego ich życia, towarzyszyć w najważniejszych momentach: dojrzewanie, narodziny miłości, młodzieńcze marzenia, boleśnie rewidowane przez codzienność, dorastanie dzieci, narastająca frustracja i lata małżeńskiego kryzysu. Zaciekawił mnie trójkąt: małżeństwo Patty i Waltera oraz orbitujący wokół nich przyjaciel ze studiów, muzyk - Richard, jednak łączące ich namiętności i konfiguracje, z początku intrygujące, w drugiej części książki zaczęły stawać się coraz bardziej banalne. Podobnie banalnie zaczęła brzmieć sama "wolność", odmieniana przez autora przez wszystkie przypadki - od wolności politycznej, erotycznej, tej prawdziwie amerykańskiej wolności osobistej, do zgubnej wolności od odpowiedzialności, z którą Amerykanie również miewają problemy. Najbardziej rozczarowało mnie zakończenie książki, w którym zgrabnie rozplątały się wszystkie zaplątane wcześniej wątki, gdzie dramatyzm wydawałoby się nieodwracalnych decyzji został w porę zastąpiony przez autora prawdziwie amerykańskim happy end'em. Choć czytało się całkiem przyjemnie, pozostało wrażenie, że Franzen to nie Tołstoj i choć miał widocznie ambicje napisania wielkiego dzieła, starej dobrej powieści, to wyszła z tego jedynie zgrabnie nadmuchana bańka - piękna, ale jednak w środku pusta.